niedziela, 22 czerwca 2014

Piłkarscy złotouści - czyli kto ma sprawny język... i wcale nie chodzi o seks oralny :)

Cytat na dzisiaj: zawsze wygadany Jose Mourinho :)

Oto, co powiedział na temat współpracy z Romanem Abramowiczem, właścicielem Chelsea:

"Gdyby Roman Abramowicz doradzał mi w treningach to bylibyśmy na dole tabeli, a gdybym ja doradzał mu w jego wielkich interesach – bylibyśmy bankrutami!"

Transfer Lewego, czyli jak Uli Hoeness wylądował za kratkami. Zdziwiło was, kiedy legenda niemieckiego sportu usłyszał wyrok skazujący go na odsiadkę ? Dzisiaj przedstawiam alternatywną wersję tych wydarzeń.


Była ciemna, burzliwa noc. Wkoło szalał dziki wiatr, łamiąc co słabsze drzewa, jego złowieszczy szum od czasu do przerywały tylko ostre grzmoty piorunów. W luksusowym, odosobnionym górskim domku siedział tęgi jegomość, wpatrując się leniwie w grę płomieni w kominku. Właśnie miał nalać sobie kolejną szklankę dwunastoletniej whiskey, kiedy rozległo się donośne pukanie. Westchnął głęboko, nie spodziewał się gości, i ruszył w stronę drzwi. Kolejny piorun grzmotnął mocno gdzieś w pobliżu, oświetlając twarz tajemniczego gościa, którą gospodarz dostrzegł przez szybkę w drzwiach, kiedy się do nich zbliżał. Korpulentny jegomość poprawił szlafrok, otworzył drzwi i zobaczył stojącą przed nimi postać. 

Był...zmieszany i zaskoczony, jednakże nie zdradził żadnych emocji.
- Panie, panie Zdzisławie - wymamrotała postać, dławiąc się płaczem. Człowiek ten wyglądał jak siedem nieszczęść. Bujne włosy rozczochrane przez wicher, oczy napuchnięte od płaczu, ubrania jego przemoczone i porwane. 
- Jurgen ?! - odparł Zdzisław Kręcina ze Szczecina - co cię sprowadza ? Jednakże Jurgen nie odpowiedział, szlochając, w pełnym rozpaczy geście, rzucił się Panu Zdzisławowi do kolan. 
- Panie Zdzisławie, proszę mi pomóc, błagam ! - łkał Jurgen Klopp ściskając mocno kolana Zdzisława - Już nie mogę tego znieść, ten ból...ten ból po prostu mnie zabija. 

Zdzisław Kręcina zaczął domyślać się, co zabija trenera Borussi Dortmnud, ale nie zamierzał tolerować takiego zachowania. Złapał Jurgen'a za ramiona i postawił go na nogach. Następnie lewą ręką mocno chwycił za kurtkę, a otwartą prawą dłonią zaczął wymierzać mu ciosy. 
- Co to ma być ? - wrzeszczał. Błagam, proszę mi pomóc - przedrzeżniał teraż Zdzisław Jurgena, udając, że płacze - Weź się w garść i zacznij się zachowywać jak mężczyzna ! - krzyczał Zdzisław, rzucając Jurgen'em i wymierzając mu kolejne ciosy. Jurgen w końcu się uspokoił i przeprosił za swoje zachowanie. Pan Zdzisław spojrzał nań z dezaprobatą, niezadowolony, że musiał go przywracać do porządku.

Pan Zdzisław wręczył Jurgen'owi suche ubrania i po kilku minutach obaj panowie siedzieli w wygodnych fotelach przed kominkiem, popijając gorącą kawę. 
Jurgen uniósł w końcu głowę znad kubka kawy i powiedział - Panie Zdzisławie, mam problem, który mnie zabija, zabija od środka. Nie pozwala mi spać, jeść, ledwo mogę oddychać.  A Zdzisław Kręcina przyglądał mu się z ciekawością. 
- Jednak, zanim zwrócę się do Pana o pomoc, muszę coś wiedzieć - ciągnął rozpaczony Jurgen, z trudem powstrzymując płacz. 
- Chodz o trasnfery Goetze'go i Lewandowskiego, Bayern robi wszystko, żeby zniszczyć mnie i moją Borussię. W przyszłym sezonie Lewy zagra razem z Mario w Bayernie, ja nie wiem, czy zniosę ten widok - powiedział i znowu zaczął zanosić się płaczem. 
- Nie bardzo wiem, Jurgen, jak mógłbym Ci pomóc- odparł Zdzisław, zdegustowany tym, co widział. 
- Zanim o cokolwiek poproszę, muszę mieć jednak pewność - mamrotał przez łzy Jurgen - muszę mieć pewność, że Pan nie miał z tymi transferami nic wspólnego.
Zdzisław patrzył na niego nieruchomo, nie zdradzał teraz żadnych emocji, jego twarz przybrała kamienny wyraz. Pamiętał doskonale oba transfery. W sprawie Goetze Bayern zwrócił się do niego, gdyż chcieli załatwić sprawę po cichu, tak żeby móc oznajmić transfer w decydującej fazie sezonu. Zdzisław Kręcina spisał się znakomicie, więc poprosili go także o pomoc wtedy, gdy agenci Lewandowskiego zrobili z siebie idiotów w mediach. Pan Zdzisław Kręcina szybko doprowadził sprawę do szczęśliwego finiszu. 
- Jurgen, znasz zasady. Nie możesz pytać o moje interesy - wycedził beznamiętnie Zdzisław. 
W odpowiedzi Jurgen spojrzał na niego z błagalnym wyrazem twarzy, która zdawała się zaraz rozpaść pod ciężarem rozpaczy.
- Ale ten jeden raz, tylko ten jeden raz, pozwolę ci spytać o moje interesy - dodał widząc ten obraz nędzy i rozpaczy. 
- Czy...czy miałeś coś wspólnego z transferami moich zawodników, Zdzisław ? 
- Nie - odprał zdecydowanie. Lubił Jurgen'a, ale on by nie zrozumiał, że to nic osobistego, że to po prostu biznes.  

Jurgen wyraźnie się rozpogodził. Przynajmniej z Panem Zdzisławem człowiek wie, na czym stoi - pomyślał. Zdzisław siedział teraz w milczeniu, czekał, aż Jurgen poprosi go o coś, co wydaje się oczywiste. 

ciąg dalszy nastąpi

sobota, 21 czerwca 2014

Piłkarscy złotouści - czyli kto ma sprawny język... i wcale nie chodzi o seks oralny :)

Cytat na dzisiaj: Zlatan Ibrahimovic

Na pytanie o swoją orientację seksualną odpowiedział dziennikarce:
"Jeśli chcesz się przekonać, czy jestem gejem, wpadnij do mnie do domu i przyprowadź swoją siostrę"

Sprawa Neymara cz.2 - czyli ciąg dalszy.

Korpulentny jegomość o pulchnej twarzy ozdobionej równo przystrzyżonym wąsem wylegiwał się w leżaku na tarasie luksusowej nadmorskiej willi. Ciało jego oplatał bielutki szlafrok, na nosie spoczywały czarne, przeciwsłoneczne okulary w prostokątnych oprawkach, przez które patrzył na rozbijające się o złoty piasek plaży morskie fale. Popijał właśnie szampanem kolejny kęs kawioru, kiedy młoda, szczuplutka blondynka zjawiła się u jego boku i rzekła: Proszę Pana, telefon do Pana. Dzwonią z Barcelony, podobno to bardzo pilne.
Jegomość spojrzał na nią i powoli, niemal ostentacyjnie, wytarł dłonie w jedwabny ręcznik, po czym grubą dłonią sięgnął po telefon, który na srebrnej tacy trzymała dziewczyna. Machnął ręką na znak, że dziewczyna może już odejść i bardzo wolno wycedził do słuchawki: Zdzisław Kręcina ze Szcecina, słucham.
- Tutaj...tutaj Josep Maria Bartomeu z Barcelony - mówił drżącym głosem Josep - mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział Zdzisław Kręcina, a Bartomeu zrozumiał, że musi przejść do konkretów.
- Chodzi o transfer, duży transfer.
- Jak duży ? - spytał lekko zniecierpliwiony Zdzisław.
- Kwota transferu powyżej 50 milionów euro na pewno - tłumaczył Josep pocąc się z nerwów. Zdzisław ściągnął okulary i zaczął się nimi bawić, analizując, czy warto jest przerywać odpoczynek.
- Dobrze - rzekł, przerywając chwilę milczenia - rozumiem, że sprawa jest pilna, jutro w południe będę u was. Josep zaczął dziękować pokornie, jednak Zdzisław już odłożył telefon.
Kiwnął palcem na stojącą nieopodal blondynkę i kiedy ta podeszła, powiedział: Powiedz Alfredowi ( jego asystentowi ) żeby przygotował samolot. Z samego rana lecimy do Barcelony.

Lot przebiegł spokojnie i tuż przed godziną dwunastą Zdzisław Kręcina ze Szczecina wszedł do gabinetu Sandro Rosell'a.
- Siadajcie panowie, spokojnie - powiedział, kiedy cała trójka wstała z miejsc na jego widok.
- To dla nas zaszczyt - powiedział Zubizarreta. Zdzisław machnął ręką i usadowił się wygodnie na fotelu Rosell'a, a cała trójka stanęła w rzędzie na wprost biurka.
Sandro miał minę niewyraźną, pośrednio miał już do czynienia z Kręciną wcześniej, w 2008 roku. Pracował wtedy razem z Joanem Laportą nad trasferem Beckhama do Barcelony i był do tego stopnia pewien powodzenia transakcji, że w wywiadzie stwierdził: "na 80 % Beckham będzie grał u nas." Wywiad ten nie spodobał się ludziom z Real'u, skontaktowali się ze Zdzisławem Kręciną i dwa tygodnie później Beckham przyleciał do Madrytu na testy medyczne.

- Jak wygląda sprawa ? - spytał Zdzisław spokojnym, acz pewnym siebie tonem.
Panowie przedstawili mu sytuację i stwierdzili zgodnie, że transfer Neymar'a wydaje się niemożliwy.
Zdzisław badał ich wzrokiem i kiedy kończyli mówić, w jego głowie kształtowało się już rozwiązanie.
- Sandro - zapytał Kręcina - jak bardzo zależy ci na tym transferze ? Jednak nie czekał na odpowiedź, desperacki wyraz facjaty Rosell'a mówił wszystko.
- Sprawa jest śliska i ryzykowna, ale do zrobienia - kontynuował Zdzisław - Na wstępie, dacie mi pełne pełnomocnictwo. Skontaktujecie się z ojcem Neymar'a i powiecie mu, żeby szybko założył agencję pośredniczącą w transferach, w ten sposób dostanie swoją działkę.
Następnie skontaktujecie się z Santosem, powiecie im, że oprócz karty Neymar'a wykupicie karty trzech innych młodych zawodników. Wtedy agencje, które mają prawa do karty Neymar'a otrzymają mniejszą kwotę. Mój człowiek jeszcze dzisiaj wyleci do Brazyli i osobiście porozmawia z Neymar'em. Złoży mu propozycję...nie do odrzucenia.
- Sandro - zwrócił się teraz wprost do Rosell'a - ryzykujesz najwięcej, więc mój prawnik przejrzy twój kontrakt z FC Barcelona i dokona niezbędnych zmian. To będzie plan B, gdyby coś poszło nie tak. Sandro nic nie rozumiał, ale się zgodził.
- Dobrze Panowie, to by było na tyle - zakończył Zdzisław i wstał powoli z fotela.
- A ile...Pan sobie życzy za swoją pomoc ? - spytał niepewnie Andoni.
- Nic się bój chłopak,  jakoś się dogadamy - odparł Zdzisław z wesołym błyskiem w oku.
Zdzisław Kręcina ze Szczecina jeszcze tego wieczoru zasiadł ponownie w swoim leżaku na tarasie willi i czekał na rozwój wypadków. Zarząd z Barcelony, zgodnie ze wskazówkami Zdzisława, wziął się do pracy i już na początku czerwca Neymar pojawił się w Barcelonie. Sandro Rosell miał swoje wymarzone zdjęcie z Neymar'em, a Leo Messi był w jego cieniu. Wszystko już miało zakończyć się happy-end'em, kiedy to Santos zorientował się, że za swoją największą gwiazdę otrzymał niecałe, żałosne 18 mln euro. Krew poczuli także polityczni przeciwnicy Rosell'a i zaczęli węszyć koło sprawy, a następnie złożyli donos do skarbówki.
Pismo nosem wyczuł także pewien wścibski kibic, który złożył donos do prokuratury.
Niedługo trzeba było długo czekać, żeby prasa podchwyciła temat i zrobiła aferę. Santos jawnie zaczął się domagać pieniędzy, a urząd skarbowy wszczął dochodzenie. Śledztwo wszczęła również Madrycka prokuratura. Sytuacja była beznadziejna, Sandro Rosell siedział sam w swoim gabinecie i rwał włosy z głowy nie wiedząc, co robić.
W końcu go olśniło - Zdzisław Kręcina, Wielki Organizator, miał przecież Plan B.

- Cześć Sandro - witał go wesoło Zdzisław - czekałem na Twój telefon, gorąco się u was zrobiło.
- Panie Zdzisławie, błagam, proszę mi pomóc, jest naprawdę źle - kajał się Sandro.
- Spokojnie, spokojnie - odpowiadał Zdzisław - Po pierwsze, musisz zadbać o PR. Od dziś będziesz głosił w prasie, że jesteś ofiarą bezpardonowego ataku ludzi, którzy chcą cię wygryźć ze stanowiska.
Następnie, powiesz, że od dawna czekałeś na ten moment, kiedy twoi wrogowie odsłonią twarz, umożliwiając ci konfrontację. Będziesz wszystkim wmawiał, że prowadziłeś swoistą grę.
Na koniec już dodasz tylko, że jako człowiek honoru rozważasz odejście dla dobra klubu. Aferę w mediach wyciszymy, ze swoich źródeł wiem, że Messi kombinował przy podatkach, więc możesz go rzucić prasie na pożarcie. W prokuraturze posmarujemy, gdzie trzeba. Zapłacicie jakiś podatek, żeby podreperować image klubu i będzie git !
- Chcesz powiedzieć, że mam odejść z Barcelony ? - dopytywał Rosell, ciężko przełykając ślinę.
- To jedyne wyjście, Sandro. Zachowasz twarz, powiesz, że jako człowiek honoru nie widzisz innej możliwości.
- Aha - odparł tylko beznamiętnie.
- Ale nic się nie bój. Ten twój kontrakt, wprowadziliśmy przecież pewnie zmiany. Kwotę odprawy w wypadku rezygnacji ze stanowiska zwiększyliśmy pięciokrotnie.
Ponadto jest też teraz zapis, mówiący o tym, że pensję będziesz pobierał jeszcze przez rok po odejściu z klubu.
- Panie Zdzisławie, jest Pan wielki - odzyskał humor Sandro. Pan Zdzisław prychnął tylko i zakończył rozmowę.

Rosell opuścił stanowisko prezesa FC Barcelony, a media rzuciły się na Messi'iego i jego ojca. Urząd Skarbowy dostał zaległy podatek, a śledztwo madryckiej prokuratury utknęło w martwym punkcie.
Wszystkich zastanawiał tylko jeden fakt: gdzie wyparowało 10 milionów euro ? których ani zarząd, ani madrcyka prokuratura, ani też urząd skarbowy nigdzie nie mogli znaleźć.

Tymczasem w odległej Polsce, w nadmorskiej willi na tarasie siedział tęgi jegomość i popijając szampana liczył kolejne banknoty znajdujące się w czarnej, skórzanej walizce.
- Banda pierdolonych amatorów - szeptał sobie pod nosem, zanosząc się śmiechem.

piątek, 20 czerwca 2014

Piłkarscy złotouści - czyli kto ma sprawny język i wcale nie chodzi o seks oralny :)

Cytat na dzisiaj: George Best:

"Wydałem mnóstwo pieniędzy na wódkę, panienki i samochody. Resztę po prostu przepuściłem."

Sprawa Neymar'a cz. 1 - chyba wielu - nie tylko FC Barcelony - kibiców zainteresowała sławna już sprawa Neymar'a. Poniżej przedstawiam więc alternatywną wersję tych wydarzeń - z przymrużeniem oka.

Kolejny pracowity dzień w biurach Camp Nou dobiegał właśnie końca. Sprawy w klubie szły dobrze, Barcelona pewnie i w dobrym stylu zmierzała po tytuł mistrzowski za sezon 2012-13r. Jednakże nie każdemu w klubie dopisywał humor. Sandro Rosell, prezes klubu, siedział sam w swoim obszernym gabinecie, nogi zarzucone miał na kant biurka i palił leniwie cygaro. Dym z cygara mieszał się z panującym w pomieszczeniu półmrokiem, skutecznie podkreślając jego ponury nastrój. Oczy Rosell'a wbite były nieruchomo w okno, a na twarzy malowało mu się zażenowanie. 

Messi, przeklęty Messi - rozbrzmiewało mu w głowie - cholerny karzełek ! Całymi dniami w pocie czoła pracuję na chwałę klubu, a ten trochę pobiega, coś tam strzeli i cały splendor przypada jemu. Dość, dość, mam tego dość - oddawał się nieprzyjemnym rozmyślaniom Rosell. 
Z cygarowego dymu utworzył kilka kształtnych kółek, szukając rozwiązania tego problemu, po kilku chwilach z wolna uniósł prawą brew, a twarz jego przeciął chytry uśmiech. 

- Proszę do mnie wezwać dyrektora ds. sportowych i vice-prezesea zarządu - polecił asystentce przez interkom i po chwili w biurze zjawił się Andoni Zubizaretta wraz z Josep'em Maria Bartomeu.
- Panowie - zwrócił się do nich oficjalnym tonem Rosell - jak wygląda sprawa Neymar'a ? 
- Pracujemy nad tym - odpowiedział Bartomeu - ale sprawy idą ciężko. 
- Czyli ? - Rosell'owi nie podobało się to, co słyszał.
- Wszyscy chcą ugryźć swój kawałek tortu - wtrącił się Zubizaretta - Santos chce pieniędzy, ojciec Neymar'a chce pieniędzy, osoby trzecie, mające prawa do karty Neymar'a, chcą pieniędzy. Transfer będzie bardzo skomplikowany. 
- Jaką więc mamy pewność, Andoni, że przyjdzie on do nas ? 
- Właściwie to żadnej, szefie. Nie wiadomo też, czy do gry nie wejdzie ten sęp z Madrytu lub szejki z Manchesteru. 
– Co w takim razie proponujesz ? – dopytywał ostrym tonem Sandro, ale w odpowiedzi Zubizaretta tylko bezradnie wzruszył ramionami.  
Rosell spojrzał więc pytająco na Josep'a.
– Szefie – odezwał się w końcu Bartomeu – obawiam się, że mamy związane ręce. I tak już naginamy przepisy FIFA, przesyłając pensję na tajne konto ojca Neymar’a. Pozostaje nam tylko czekać.

- Panowie ! nie doszedłem na sam szczyt, bo na coś czekałem ! Musimy wziąć sprawy w swoje ręce i zaklepać sobie tego grajka na sto procent ! Nie muszę dodawać, jak ważny jest to dla klubu transfer - instruował podwładnych Rosell, a w jego głowie na nowo rozbłysła ta wizja: On, Sandro Rosell, ściskający
dłoń nowego Pele, kupionego własnie przez Barcelonę, a wkoło setki błyskających fleszy, dzięki którym zdjęcia z nim obiegną cały świat. 
- Możemy zatrudnimy do tej roboty któregoś z tych super-agentów jak Jorge Mendes czy Mino Raiola, skoro was sprawa przerasta – kończył swój wywód lekceważącym tonem Rosell. 
- Agentem Neymar’a jest jego ojciec – powiedział Josep.
- Zgadza się – dodał Andoni – poza tym Ci agenci zawsze robią dużo szumu wokół transferu, a my wolelibyśmy tego uniknąć. Rosell kiwał tylko głową, argumenty te były zupełnie rozsądne. 
- Więc niech to nie będzie agent – podjął po chwili namysłu. Znajdźcie kogoś, kto zna świat piłki od podszewki; kogoś, kto ma znajomości; kogoś, kto wie, jak ominąć przepisy, jak poruszać się w tym biznesie; Kogoś, kto nie boji się ubrudzić sobie rąk i, że tak powiem, nie pierdoli się w tańcu. 

W pokoju zapanowało ogłuszające wręcz milczenie, Josep i Andoni patrzyli tępo w podłogę. Po pełnej napięcia chwili Andoni spojrzał na Josep’a i wytrzeszczył oczy, jakby chciał mu coś przekazać. 
Josep spojrzał teraz pytająco na niego i po momencie napięcia oczy mu zabłysły. 
– Myślisz o tym, co ja ? – Spytał łamliwym, nieśmiałym głosem Andoniego. 
– Jeśli masz na myśli szarą eminencję europejskiego futbolu, Josep, to tak. – odpowiedział Andoni, nerwowo bawiąc się dłońmi.  
Josep nerwowo przełknął ślinę: mieli na myśli tą samą osobę.
 – No nie wiem – odparł w końcu Josep – to prawdziwa legenda. Myślisz, że nam pomoże ? 
- Trudno powiedzieć. Mówimy o człowieku, który pomógł Abramowiczowi w przejęciu Chelsea. Mówimy o człowieku, który samodzielnie ustawił kilka ostatnich finałów Ligi Mistrzów. Mówimy w końcu o facecie, który nie tak dawno nakazał Platiniemu zorganizowanie Mistrzostw Europy w Polsce i Ukrainie. 
Josep potakiwał głową z uznaniem, a Rosell’owi powoli puszczały nerwy. 
- Szefie – rzekł Andoni – musimy wykonać telefon do Polski.
c.d.n.