sobota, 21 czerwca 2014

Sprawa Neymara cz.2 - czyli ciąg dalszy.

Korpulentny jegomość o pulchnej twarzy ozdobionej równo przystrzyżonym wąsem wylegiwał się w leżaku na tarasie luksusowej nadmorskiej willi. Ciało jego oplatał bielutki szlafrok, na nosie spoczywały czarne, przeciwsłoneczne okulary w prostokątnych oprawkach, przez które patrzył na rozbijające się o złoty piasek plaży morskie fale. Popijał właśnie szampanem kolejny kęs kawioru, kiedy młoda, szczuplutka blondynka zjawiła się u jego boku i rzekła: Proszę Pana, telefon do Pana. Dzwonią z Barcelony, podobno to bardzo pilne.
Jegomość spojrzał na nią i powoli, niemal ostentacyjnie, wytarł dłonie w jedwabny ręcznik, po czym grubą dłonią sięgnął po telefon, który na srebrnej tacy trzymała dziewczyna. Machnął ręką na znak, że dziewczyna może już odejść i bardzo wolno wycedził do słuchawki: Zdzisław Kręcina ze Szcecina, słucham.
- Tutaj...tutaj Josep Maria Bartomeu z Barcelony - mówił drżącym głosem Josep - mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział Zdzisław Kręcina, a Bartomeu zrozumiał, że musi przejść do konkretów.
- Chodzi o transfer, duży transfer.
- Jak duży ? - spytał lekko zniecierpliwiony Zdzisław.
- Kwota transferu powyżej 50 milionów euro na pewno - tłumaczył Josep pocąc się z nerwów. Zdzisław ściągnął okulary i zaczął się nimi bawić, analizując, czy warto jest przerywać odpoczynek.
- Dobrze - rzekł, przerywając chwilę milczenia - rozumiem, że sprawa jest pilna, jutro w południe będę u was. Josep zaczął dziękować pokornie, jednak Zdzisław już odłożył telefon.
Kiwnął palcem na stojącą nieopodal blondynkę i kiedy ta podeszła, powiedział: Powiedz Alfredowi ( jego asystentowi ) żeby przygotował samolot. Z samego rana lecimy do Barcelony.

Lot przebiegł spokojnie i tuż przed godziną dwunastą Zdzisław Kręcina ze Szczecina wszedł do gabinetu Sandro Rosell'a.
- Siadajcie panowie, spokojnie - powiedział, kiedy cała trójka wstała z miejsc na jego widok.
- To dla nas zaszczyt - powiedział Zubizarreta. Zdzisław machnął ręką i usadowił się wygodnie na fotelu Rosell'a, a cała trójka stanęła w rzędzie na wprost biurka.
Sandro miał minę niewyraźną, pośrednio miał już do czynienia z Kręciną wcześniej, w 2008 roku. Pracował wtedy razem z Joanem Laportą nad trasferem Beckhama do Barcelony i był do tego stopnia pewien powodzenia transakcji, że w wywiadzie stwierdził: "na 80 % Beckham będzie grał u nas." Wywiad ten nie spodobał się ludziom z Real'u, skontaktowali się ze Zdzisławem Kręciną i dwa tygodnie później Beckham przyleciał do Madrytu na testy medyczne.

- Jak wygląda sprawa ? - spytał Zdzisław spokojnym, acz pewnym siebie tonem.
Panowie przedstawili mu sytuację i stwierdzili zgodnie, że transfer Neymar'a wydaje się niemożliwy.
Zdzisław badał ich wzrokiem i kiedy kończyli mówić, w jego głowie kształtowało się już rozwiązanie.
- Sandro - zapytał Kręcina - jak bardzo zależy ci na tym transferze ? Jednak nie czekał na odpowiedź, desperacki wyraz facjaty Rosell'a mówił wszystko.
- Sprawa jest śliska i ryzykowna, ale do zrobienia - kontynuował Zdzisław - Na wstępie, dacie mi pełne pełnomocnictwo. Skontaktujecie się z ojcem Neymar'a i powiecie mu, żeby szybko założył agencję pośredniczącą w transferach, w ten sposób dostanie swoją działkę.
Następnie skontaktujecie się z Santosem, powiecie im, że oprócz karty Neymar'a wykupicie karty trzech innych młodych zawodników. Wtedy agencje, które mają prawa do karty Neymar'a otrzymają mniejszą kwotę. Mój człowiek jeszcze dzisiaj wyleci do Brazyli i osobiście porozmawia z Neymar'em. Złoży mu propozycję...nie do odrzucenia.
- Sandro - zwrócił się teraz wprost do Rosell'a - ryzykujesz najwięcej, więc mój prawnik przejrzy twój kontrakt z FC Barcelona i dokona niezbędnych zmian. To będzie plan B, gdyby coś poszło nie tak. Sandro nic nie rozumiał, ale się zgodził.
- Dobrze Panowie, to by było na tyle - zakończył Zdzisław i wstał powoli z fotela.
- A ile...Pan sobie życzy za swoją pomoc ? - spytał niepewnie Andoni.
- Nic się bój chłopak,  jakoś się dogadamy - odparł Zdzisław z wesołym błyskiem w oku.
Zdzisław Kręcina ze Szczecina jeszcze tego wieczoru zasiadł ponownie w swoim leżaku na tarasie willi i czekał na rozwój wypadków. Zarząd z Barcelony, zgodnie ze wskazówkami Zdzisława, wziął się do pracy i już na początku czerwca Neymar pojawił się w Barcelonie. Sandro Rosell miał swoje wymarzone zdjęcie z Neymar'em, a Leo Messi był w jego cieniu. Wszystko już miało zakończyć się happy-end'em, kiedy to Santos zorientował się, że za swoją największą gwiazdę otrzymał niecałe, żałosne 18 mln euro. Krew poczuli także polityczni przeciwnicy Rosell'a i zaczęli węszyć koło sprawy, a następnie złożyli donos do skarbówki.
Pismo nosem wyczuł także pewien wścibski kibic, który złożył donos do prokuratury.
Niedługo trzeba było długo czekać, żeby prasa podchwyciła temat i zrobiła aferę. Santos jawnie zaczął się domagać pieniędzy, a urząd skarbowy wszczął dochodzenie. Śledztwo wszczęła również Madrycka prokuratura. Sytuacja była beznadziejna, Sandro Rosell siedział sam w swoim gabinecie i rwał włosy z głowy nie wiedząc, co robić.
W końcu go olśniło - Zdzisław Kręcina, Wielki Organizator, miał przecież Plan B.

- Cześć Sandro - witał go wesoło Zdzisław - czekałem na Twój telefon, gorąco się u was zrobiło.
- Panie Zdzisławie, błagam, proszę mi pomóc, jest naprawdę źle - kajał się Sandro.
- Spokojnie, spokojnie - odpowiadał Zdzisław - Po pierwsze, musisz zadbać o PR. Od dziś będziesz głosił w prasie, że jesteś ofiarą bezpardonowego ataku ludzi, którzy chcą cię wygryźć ze stanowiska.
Następnie, powiesz, że od dawna czekałeś na ten moment, kiedy twoi wrogowie odsłonią twarz, umożliwiając ci konfrontację. Będziesz wszystkim wmawiał, że prowadziłeś swoistą grę.
Na koniec już dodasz tylko, że jako człowiek honoru rozważasz odejście dla dobra klubu. Aferę w mediach wyciszymy, ze swoich źródeł wiem, że Messi kombinował przy podatkach, więc możesz go rzucić prasie na pożarcie. W prokuraturze posmarujemy, gdzie trzeba. Zapłacicie jakiś podatek, żeby podreperować image klubu i będzie git !
- Chcesz powiedzieć, że mam odejść z Barcelony ? - dopytywał Rosell, ciężko przełykając ślinę.
- To jedyne wyjście, Sandro. Zachowasz twarz, powiesz, że jako człowiek honoru nie widzisz innej możliwości.
- Aha - odparł tylko beznamiętnie.
- Ale nic się nie bój. Ten twój kontrakt, wprowadziliśmy przecież pewnie zmiany. Kwotę odprawy w wypadku rezygnacji ze stanowiska zwiększyliśmy pięciokrotnie.
Ponadto jest też teraz zapis, mówiący o tym, że pensję będziesz pobierał jeszcze przez rok po odejściu z klubu.
- Panie Zdzisławie, jest Pan wielki - odzyskał humor Sandro. Pan Zdzisław prychnął tylko i zakończył rozmowę.

Rosell opuścił stanowisko prezesa FC Barcelony, a media rzuciły się na Messi'iego i jego ojca. Urząd Skarbowy dostał zaległy podatek, a śledztwo madryckiej prokuratury utknęło w martwym punkcie.
Wszystkich zastanawiał tylko jeden fakt: gdzie wyparowało 10 milionów euro ? których ani zarząd, ani madrcyka prokuratura, ani też urząd skarbowy nigdzie nie mogli znaleźć.

Tymczasem w odległej Polsce, w nadmorskiej willi na tarasie siedział tęgi jegomość i popijając szampana liczył kolejne banknoty znajdujące się w czarnej, skórzanej walizce.
- Banda pierdolonych amatorów - szeptał sobie pod nosem, zanosząc się śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz